Błąd lekarski a polityka karania

Błąd lekarski a polityka karania

Rolą państwa jest ściganie i karanie sprawców czynów społecznie szkodliwych, zawinionych i karygodnych. W szeroko pojętym interesie społecznym leży, aby ten, kto w sposób zawiniony przyczynił się do śmierci lub poważnego uszczerbku na zdrowiu innego człowieka, poniósł karę. Lekarz wykonuje zawód zaufania publicznego, w ramach którego ma obowiązek sprawowania opieki nad pacjentami, którzy znajdą się pod jego pieczą. Od decyzji lekarza, jakie podejmuje w procesie leczenia i diagnostyki, zależy ludzkie życie i zdrowie. Błędna decyzja może przynieść nieodwracalne w skutkach konsekwencje.

Powyższa argumentacja prowadzi ustawodawcę do wniosku, że w przypadku narażenia zdrowia lub życia pacjenta lub też spowodowania jego śmierci, w szczególności poprzez popełnienie zawinionego błędu diagnostycznego i terapeutycznego, lekarz powinien ponieść karę. W mojej opinii represja karna w stosunku do przedstawicieli zawodów medycznych w obowiązujących przepisach i praktyce organów ścigania ujmowana jest zbyt szeroko.

W pierwszej kolejności sprzeciw musi budzić nacisk, jaki organy ścigania kładą na tzw. sprawy lekarskie. Nie chcę wnikać, czy za postawą prokuratury stoją względy ścisłego legalizmu, czy może szeroko komentowanych w prasie osobistych pobudek przełożonych. Niewątpliwie szpitale i ich pracownicy cieszą niesłabnącym zainteresowaniem od wielu lat, ale obecnie ściganie lekarzy zdaje się wręcz być elementem oficjalnej polityki karnej.

Zgadzam się z tym, że państwo prowadząc politykę karania może kłaść szczególny nacisk na ściganie określonych grup sprawców, jak chociażby nietrzeźwych kierowców, którzy są zjawiskiem nagminnym, niebezpiecznym i miewają nadmierną skłonność do powrotu do przestępstwa. Jakie jednak racjonalne powody stoją za ściganiem lekarzy, którzy popełniają błąd? Nietrzeźwy kierowca popełnia przestępstwo wówczas, kiedy wypije za dużo i wsiada za kierownicę. Skorumpowany urzędnik – wówczas, kiedy przyjmuje kopertę w zamian za stosowną obietnicę.

Lekarz oskarżony o błąd medyczny

Lekarz natomiast oskarżany jest o przestępstwo wtedy, gdy wykonuje ciężką pracę, pod presją czasu i ramach ograniczonych środków. A im warunki trudniejsze, tym ryzyko popełnienia czynu zabronionego jest większe, co dotyka w szczególności tych lekarzy, którzy pracują w medycynie ratunkowej i na SOR-ach.

W drugiej kolejności trudno nie mieć zastrzeżeń do tego, jak w praktyce może wyglądać proces karny lekarza i z jak nieracjonalnym zaangażowaniem środków może się wiązać, co jednak nie stoi na przeszkodzie prokuraturze, aby oskarżać. Opiszę pokrótce wymowny przykład. Dwoje lekarzy zostało oskarżonych o narażenie na niebezpieczeństwo 78-letniego pacjenta poprzez zaniechanie stałego monitorowania funkcji życiowych. Schorowany pacjent przebywał w szpitalu od przeszło dwóch miesięcy, najpierw na chirurgii, potem na OIOM-ie, wreszcie na oddziale chorób wewnętrznych, gdzie zmarł.

W międzyczasie konsultowało go kilku specjalistów. Rokowania od początku nie były pomyślne. Prokuratura wszczęła postępowanie, w trakcie którego przesłuchano wszystkich lekarzy, jacy mieli kontakt z pacjentem – w sumie około 30 osób. Biegły opiniujący w sprawie stwierdził, że na ostatnim etapie pobytu w szpitalu pacjent nie był podłączony do kardiomonitora, co stanowiło nadmierne dla niego ryzyko. Prokurator postawił dwójce lekarzy zarzuty i skierował sprawę do sądu, pomimo zgłaszanych zastrzeżeń. Przed sądem ponownie przesłuchano wszystkich świadków, a następnie biegłego, który między innymi okazał się nie mieć właściwej specjalizacji, aby opiniować w sprawie. Sąd zwrócił sprawę prokuraturze, aby powołać innych biegłych.

Wyznaczony w tym celu zespół stwierdził kategorycznie, że pacjent przez cały czas pobytu w szpitalu miał właściwą opiekę. Sprawa wróciła do sądu. Prokurator próbował zakwestionować korzystną dla oskarżonych opinię, lecz nieskutecznie. Zapadł wyrok uniewinniający. Postępowanie trwało łącznie 5 lat.

Powyżej opisany proces niewątpliwie trwał zbyt długo, zaangażował zbyt wiele osób, a dla oskarżonych wiązał się brzemieniem bycia podejrzanym o przestępstwo przez kilka lat. Stan taki nie był jednak wynikiem opieszałości sądu, ale trudnego do zrozumienia uporu prokuratury, aby doprowadzić do uznania lekarzy winnymi błędu.

Błędy w medycynie a reakcja państwa

Błędy w medycynie niekiedy się zdarzają. Czy jednak najwłaściwszą na nie reakcją państwa jest ściganie i karanie? Niewątpliwie prawo karne powinno mieć zastosowanie dla tych sytuacji w praktyce medycznej, które świadczą o nagannym i karygodnym podejściu danego lekarza do zawodu. Nie mam wątpliwości, że prokurator powinien zainteresować się tym, kto pijany wykonuje zabieg lub przyjmuje korzyści majątkowe. Nie można jednak stawiać w jednym rzędzie osoby skorumpowanej oraz lekarza, który popełnił błąd. Pomyłka może zdarzyć się każdemu, ale nie każdemu grozi zań odpowiedzialność karna.

Uważam, że kwestia błędów lekarskich, nawet tych brzemiennych w skutkach, powinna znajdować rozwiązanie przede wszystkim na gruncie odpowiedzialności dyscyplinarnej i prawa cywilnego. Sądy lekarskie dysponują zarówno wiedzą, jak i wystarczająco zróżnicowanym arsenałem środków prawnych, aby odpowiednio reagować na nieprawidłowości w pracy lekarzy. Prawo cywilne daje natomiast szerokie możliwości ugodowego rozwiązywania sporów i gwarancję odpowiedniej rekompensaty pokrzywdzonym, a przy tym w zdecydowanie mniejszym stopniu angażuje lekarzy osobiście. Efektywne wykorzystanie tych płaszczyzn prawnych byłoby wystarczające dla zapewnienia poczucia sprawiedliwości społecznej, a zarazem zdjęłoby z organów ścigania, powołanych do zwalczania przestępczości, ciężar prowadzenia postępowań karnych przeciwko lekarzom. Wbrew przekonaniu niektórych, lekarze to nie jest środowisko przestępcze.

Czy ta publikacja była przydatna?

Kliknij na gwizdki aby ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Ilość ocen: 0

Na razie brak ocen.